Napisałem niedawno o „mistrzowskim warsztacie” Remigiusza Mroza. Komcionauci na to zaszydzili z wyjściowego pomysłu powieści „Testament”. Postanowiłem ją nadrobić i wrócić do tematu.
Rzeczywiście, początek jest dokładnie tak idiotyczny, jak wtedy napisaliście. Nie chcę spojlować, ale nic w tej konkretnie kwestii się nie poprawia do samego końca.
Słowo „mistrz” może jest na wyrost, bo chodziło mi o zręczne rzemiosło, a nie o tworzenie arcydzieł. Nie byłbym sobą, gdybym się jednak nie bronił.
Przecież używamy słów typu „serwis mistrzowski” właśnie na określenie kogoś typu złota rączka – zdolnego rzemieślnika, który nam zabinduje droselklapę na szoner. Mróz zdolnym rzemieślnikiem z pewnością jest.
PEŁEN TEKST NA BLOGU WOJCIECHA ORLIŃSKIEGO
Fot. www.remigiuszmroz.pl