Fan fiction, albo fanfiki, to tworzone przez fanów historie, rozgrywające się w istniejących już światach i/lub z wykorzystaniem stworzonych przez kogoś bohaterów. Na przykład fanfikami są opowiadania wiedźmińskie zebrane w antologii „Szpony i kły” (na powstanie tych opowiadań Andrzej Sapkowski udzielił zgody), fanfikiem „Zmierzchu” również była, w pierwotnej wersji, powieść „Pięćdziesiąt twarzy Greya” E.L. James, jeszcze gdy nie była powieścią, a tekstem publikowanym za darmo na forum fanów wampirzej sagi.
Bo natura prawna fanfika to śliski grunt. Generalnie polskie prawo mówi, że mamy albo utwór zależny, albo inspirowany. Tłumaczę to zawsze tak: trylogia „Pierścień Mroku” Nika Pierumowa była utworem zależnym od „Władcy pierścieni” Tolkiena, bo stanowiła jego fabularną kontynuację, dlatego też Tolkien Estate z pozytywnym skutkiem żądał jej wycofania ze sprzedaży; „Ostatni powiernik pierścienia” Kiryla J. Yeskowa z kolei opowiada o Wojnie o Pierścień, ale z perspektywy tych złych, wnosi więc do historii nową perspektywę, dlatego jest utworem inspirowanym i mógł być sprzedawany. Utworem inspirowanym jest również parodia.
Po prawdzie jednak w przypadku absolutnej większość twórców fanfiki są tolerowane, niezależnie, czy są utworami zależnymi, czy inspirowanymi, tak długo, jak ich twórcy nie zarabiają na swojej twórczości. Dlatego nikt nie wytacza dział przeciwko filmowi „Pół wieku poezji później” z wiedźminami, a ten sam Tolkien Estate, który ścigał Pierumowa, odpuszcza fanowskim filmom na YouTube, dopóki ich twórcy nie zarabiają na reklamach przy tych filmach (zarabia YT, ale to najwidoczniej działa inaczej, bo zarabia jako host wideo, a nie jego twórca). (Oczywiście pecha ma ten fan, który weźmie się za tworzenie i publikowanie w świecie, który jest własnością dużej korporacji, jak choćby Disney czy Lucasfilm – także dlatego, że bohaterowie, nazwy, stroje itp. są wtedy często znakami towarowymi, więc to zupełnie inna para kaloszy).
I w ten sposób dochodzimy do naszego rodaka, Marcina Dęgi, który napisał powieść „Harry Potter i Pentakl Wężoustych”, nazywaną przez niego samego „ósmym tomem” serii o Potterze. Projekt ma nawet stronę o jakże wiele mówiącej nazwie nowypotter.eu. Powieść ta, w formie elektronicznej, dostępna jest na tej stronie, do lektury za darmo – może więc, w pierwszej ocenie, łapie się jako nielegalny utwór zależny (w końcu to kontynuacja, a autor w wielu miejscach podkreśla naśladowanie Rowling i zgodność z jej twórczością, a nie tworzenie nowej perspektywy/jakości), ale skoro za darmo, to nikomu nie szkodzi i Rowling wraz z jej prawnikami, gdyby o tym wiedzieli, pewnie przymknęliby na to oko, tak jak to robią z mnóstwem podobnych fanowskich historii.
Sęk w tym, że autor „ósmego tomu” jakiś czas temu postanowił, że jego książka powinna ukazać się również w formie drukowanej, a środki na ten cel zaczął zbierać od internautów, bezpośrednio i przez portal do zbiórek. Część internautów szybko uświadomiła Dędze, że to co robi jest co najmniej wątpliwe prawnie, w związku z tym zbiórka została odwołana, co potwierdził sam autor, dodając, że robi to, ponieważ konsultował się z prawnikiem:
Koniec sprawy? Otóż nie:
Wygląda na to, że wprawdzie zbiórka została zakończona, autor jednak skontaktował się z osobami, które brały w niej udział i – tak sugerują komentarze i dalsze wydarzenia – zaproponował kontynuowanie działań mniej oficjalnie. Pierwsze sugestie pojawiły się już pod wpisem o tym, że wydruku nie będzie:
Co był w owych wiadomościach od autora? Zaproszenie do inicjatywy Bractwo Czarnej Gwiazdy:
Abstrahując od moich wątpliwości co do legalności zbierania danych osobowych od tych ludzi (to chyba trzeba zgłosić do GIODO, skoro robi to tak przez stronę), łatwo domyślić się, że za książkę trzeba było po prostu zapłacić. Oto fragment wątku komentarzy z posta na facebookowym profilu „ósmego tomu”, dotyczący zapisów do BCG:
Skoro ten kolega narzeka, że akurat nie ma kasy, widzimy jasno, że kasa była potrzebna.
Środki te poszły z kolei na przygotowanie drukowanej książki, która będzie idealnie „udawała” właśnie kolejny tom serii o Harrym Potterze, której to intencji zresztą autor nie kryje:
Idźmy dalej. Jeszcze dziś Marcin Dęga oburza się, że tezy takie jak moje, iż handluje fanfikiem Pottera są wymysłami „złych ludzi” i oszczerstwami, bo on „wydrukował kilka egzemplarzy na użytek własny”:
NA UŻYTEK WŁASNY, powtarza autor. Ja więc zapytam, skąd posty zachęcające internautów do zgłaszania się po egzemplarze książek? Przykłady:
Czyli „na użytek własny” znaczy tyle, że autor w internecie naganiał ludzi, by zgłaszali się do niego i zrzucali na wydruk jego książki. Nie wiem, czy autor na tym ZARABIAŁ, ale na pewno nie drukował tylko dla siebie i rodziny.
Wydaje mi się również, że nielegalne jest rozdawanie egzemplarzy takiego fanfika w konkursie na własnej stronie, jako że używa się wtedy tych książek jako wartości konkursowe/barterowej, a więc nią „handluje”, osiągając wymierną korzyść, jaką jest promocja strony, a w tym wypadku także zachęcanie ludzi do rejestrowania się na niej:
I na tym jednak nie koniec. Bo niech autor broni się, że zebrali się fanowsko ci aktywni u niego na profilu facebookowym i na stronie, że to tak, jakby znajomi drukowali sobie na domowej drukarce tę książkę – to jeszcze można jakoś argumentować. Sprawa jednak jest rozwojowa i mój wniosek z kolejnych obserwacji jest taki:
Mimo iż Marcin Dęga zarzeka się, że książką nie handluje i nie można jej nigdzie kupić, wystarczy się do niego zgłosić, a za przesłanie pieniędzy otrzyma się swój egzemplarz jego fanfika.
Dowody:
Po pierwsze, zarówno na profilu facebookowym książki, jak i na stronie „ósmego tomu” nieustannie pojawia się info, że książki wprawdzie nie można kupić, ale „są sposoby, żeby ją otrzymać”:
Cóż to za sposoby? Kolejne sugestie przekazuje sam autor, pytających o książkę odsyłając do pewnego specyficznego miejsca na swojej stronie:
Nad czatem, czyli „myślodsiewnią” znajdziecie (mogliście znaleźć? chyba autor usunął ten link, zapewne uczulony powracającymi kontrowersjami) info o akcji Marcina Dęgi na portalu zrzutka.pl, gdzie zbiera na wydanie kolejnej książki:
Co jest ową „książką niespodzianką”, którą otrzymacie, gdy przelejecie Marcinowi Dędze swoje pieniądze? Moglibyśmy się tylko domyślać, ale po co, skoro mechanizm działania tej zbiórki najlepiej wyjaśni osoba zarządzająca profilem facebookowym „ósmego tomu”. Poniżej screeny z wiadomości, którą otrzymała pewna osoba, gdy zapytała przez FB o możliwość zakupu „Harry’ego Pottera i Pentaklu Wężoustych”:
(Dla jasności: ta osoba Marcina Dęgi nie zna, nie słyszała wcześniej o jego działalności, nie była w BCG, nie lajkuje jego profilu, nie odwiedzała jego strony, to ZUPEŁNIE OBCA AUTOROWI osoba, która napisała tę wiadomość na moją prośbę.)
To jak to było z tymi kilkoma egzemplarzami na użytek własny?
Recenzentki Książek 9 grudnia, 2017
O kurczę… Jestem fanką fanfiction Harry’ego Pottera, od lat odwiedzam fora internetowe, jak Mirriel czy FanFiction.net, dlatego jestem w szoku, że ktoś na czymś tak fajnym, ciekawym chce zarobić kasę. Ludzie, którzy piszą fanficki to świetna społeczność fanów, dlatego wkurza mnie, że nagle tego akcja, negatywnie wpływa się na cały wizerunek fanfiction. Dziwię się, że ludzie kupuję tę książkę, widać, że autor chce tylko zarobić kosztem twórczości Rowling. Zawsze podobało mi się śledzenie pisarzy fanfiction, którzy na fickach szlifowali swój warsztat, aby później wydać swoją autorską książkę. A tutaj ktoś na bezczelnego…
Tak poza tym, ciekawe, że Pan Marcin ma aż tak wielkie ego, że nazywa swoją historię „ósmym tomem”.
Smutno, bo kocham ficki… :/
A czy Wydawnictwo Media Rodzina nie może coś z tym zrobić?
Pozdrawiam zaczytanie,
Gaba
Karolina Kaczorowska 17 stycznia, 2018
Nikt na tym kasy nie chciał zarobić. Po prostu cebulakom żal dupę ścisnął tak bardzo, że postanowił zrobić autorowi koło pióra. Koszt książki to był koszt druku plus przesyłka, tylko i wyłącznie. On nie miał z tego ani grosza. Równie dobrze sama mogłam oddać pdf do druku by mieć papierową wersję na własny uzytek
Recenzentki Książek 17 stycznia, 2018
Jednak mimo wszystko to w pewnym sensie naruszenie praw autorskich twórczości Rowling. Nie jestem na tyle w temacie, aby się wypowiadać, jednak wciąż budzi to we mnie wątpliwości. Prosiłabym również o spokojniejszy ton dyskusji… 🙂
Shun 17 stycznia, 2018
Nie w pewnym sensie, tylko naruszenie, uderzające nie tylko w autorkę HP, którą podobno tak podziwia, ale też w wydawnictwo Media Rodzina – ordynarne skopiowanie szaty graficznej.
Karolina Kaczorowska 17 stycznia, 2018
Shun nie bądź śmieszny. Milionerka Rowling co straciła na tym, że jakiś polak, w kraju którego pewnie nie zna, napisał fanfik i pomógł kilku osobom miec go w werscji papierowej??? Poważnie by się tym przejęła? Tak jak wydawnictwo? Robienie burzy dla samego siania fermentu. jak pisałam, to takie polaczkowate.
Shun 17 stycznia, 2018
Czyli jak okradniesz kogoś bogatego, to jest ok, bo jest bogaty? Serio? I to pisze osoba, która aktywnie walczy z ludźmi oszukującymi na sprzedaży książek na Facebooku? No nie wierzę… Nie, to nie jest polaczkowate, to jest po prostu elementarna uczciwość. Autor tego fanfika złamał polskie prawo.
karolina kajdas 17 stycznia, 2018
Po 1 blokowanie za wyrażenie swojego zdania jest żałosne. Po 2 nie można mówić o kimś, że chciał okraść rowling, media, rodzinę królewską i samego boga skoro nie wziął za to złotówki, po 3 nie można mówić o złamaniu praw autorskich a tym samym o okradzeniu autorki, skoro nie zarobił na tym. I nie, jak ktoś jest bogaty nie znaczy, że można go okradać, tu chodziło o to, że cały ten cyrk miała by gdzieś. To osoby, które prowadzą bardzo nudne życie, lubią wpieprzać się do czyjegość, przynajmniej mają rozrywkę. Także dziękuję bardzo panu kulturalnemu, który blokuje osoby mające odmienne zdanie. Moją opinię o sobie znasz. Dodam tylko, że z taką bezinteresowną podłością i zawiścią się nigdy nie spotkałam. Bez pozdrowień i prowadź tu dalej swoje żałosne kółko wzajemnej adoracji.
annastranc 9 grudnia, 2017
Sprytnie zrobione. Niby nie sprzedaje.Daje za darmo, ale za wpłatę na własną twórczość.
Jakby co nikt nie może się przyczepić, ale na pewno nikt? Ciekawa sprawa.
Poza tym nie bardzo rozumiem ludzi piszących fanfiki, ponieważ wolę tworzyć coś nowego, własnego.
Michał Kubalski 11 grudnia, 2017
Denuncjowałbym. A samo „Harry Potter” nie jest zastrzeżonym trademarkiem?
Marcin Zwierzchowski 11 grudnia, 2017
Spore prawdopodobieństwo.
kmer f 18 grudnia, 2017
Jest. Tak, jak większość imion, nazw własnych i lokalizacji w świecie stworzonym przez Rowling.
Banksy 11 grudnia, 2017
Ból dupy i jego wpływ na psychikę człowieka – dyskusja ogólna.
Shun 11 grudnia, 2017
Och, bohater jednego ze screenów. jaki zaszczyt. 🙂
Karolina Kaczorowska 17 stycznia, 2018
Nie zarobił na tym złotówki więc nie złamał prawa. Książka nie była wydana w celach sprzedażowych. Osoby które ją „kupiły” zapłaciły za sam druk i przesyłkę. Gdybym sama chciała sobie pdf wydrukować, wyszłoby mnie o wiele drożej. Dlatego nie chce mi się słuchać tych bredni, że chciał na tym zarobić
Karolina Kaczorowska 17 stycznia, 2018
Znalazł się polaczek cebólaczek jeden z drugim, któremu ból dupy o mało 4 liter nie rozwalił i szerzy brednie w internecie, że Marcin chciał zarobić na tej książce. Ale tak już mają życiowi nieudacznicy, nic nigdy nie osiągną więc komuś dokopią. Żałosne jednostki
Shun 17 stycznia, 2018
Karolina, naprawdę myślisz, że stek wyzwisk czyni cię partnerem do dyskusji?
Karolina Kaczorowska 17 stycznia, 2018
To nie wyzwiska. To stwierdzenie faktu. Jaką szują trzeba być by kogoś wyzywać od złodziei? Jaki ktoś miał w tym interes tak na logikę? Żaden, po prostu kogoś bolał sam fakt, że coś takiego powstało.
Karolina Kackow 17 stycznia, 2018
Poza tym, jakim trzeba być – tu wstaw każdą znaną ci inwektywę – by wejść na grupę jako fan tylko po to, by kopiować zamieszczane tam treści oraz posty, komentarze i wiadomości autora. To już nawet nie jest zeszmacenie. Sorry, może ci się nie podobać mój język, ale na taki poziom podłości ludzkiej nie mam innych słów. Liczę mimo wszystko, że nie da się tym hejterom i dalej będzie robił swoje.
Gryfonka 13 grudnia, 2017
Wszystko bardzo ładnie… chcę tylko powiedzieć, że jest takie coś, jak koszty wydruku: Marcin przecież musiał zapłacić drukarni za zlecenie. Więc koszty, które ponosili fani zamawiający u niego książkę, szły na konto drukarni.
Marcin Zwierzchowski 14 grudnia, 2017
Raz, że w internetowej zbiórce na zrzutka.pl progi wynosiły 40 zł, 60 zł i 80 zł – nawet przy druku dwóch książek, to sporo, za dużo wręcz, jeżeli to były jedyne koszty. Coś więc mi się tu nie spina.
Dwa – w żaden sposób nie zmienia to faktu, że autor „ósmego tomu” łamał prawo. Nieistotne jest, co robił z pieniędzmi, ważne, że posługując się cudzą marką, wykorzystując cudze projekty graficzne, zbierał pieniądze od obcych ludzi, a do tego promował swój profil na fb i stronę konkursami (co też jest korzyścią majątkową).
Karolina Kaczorowska 17 stycznia, 2018
Powołał taką stronę przez takie małe robaki jak ty. Koszt był samego wydruku plus przeysłki która 5 zł nie kosztuje. Ale przecież wiesz najlepiej. Jesteś pewnie z siebie bardzo dumny za szerzenie tych oszczerstw prawda? Dno dna i kilometr mułu
Shun 17 stycznia, 2018
Karolina, twoje komentarze to poziom dna i metra mułu. Naprawdę jedyne argumenty na obronę tego cwaniaczka, na jakie cię stać, to ordynarna jazda ad personam? Słabo.
Karolina Kaczorowska 17 stycznia, 2018
Shun komentarze moje są na takim samym poziomie jak ten szmatławy artykulik pełen bzdur i kłamstw. Pisanie, że autor chciał zarobić na tym fanfiku są wyssane z palca i aż wstyd, że tyle osób w to uwierzyło.
kmer f 18 grudnia, 2017
„Harry Potter, characters, names and related indicia are trademarks of Warner Bros.” – to jest informacja z okładki każdego tomu serii… Także wydanie takiej książki, zbieranie na nią pieniędzy, a nawet jeśli nie bezpośrednio na nią, a za jej pośrednictwem, to tak naprawdę złamanie praw autorskich, które na mocy kontraktu należą zarówno do Rowling, jak i WB. Poza tym, okładka jest stylizowana na wydania HP z wydawnictwa Media Rodzina, to chyba też podlega pod lekki plagiat… Uwielbiam serię o HP, czytam fanfiki, ale to, co robi powyższy Pan to naprawdę nielegalne i nieetyczne zachowanie. Na utwory zależne należy posiadać zgodę autora. A wykorzystując nazwę „Harry Potter” czy „Komnata Tajemnic”, przy jednoczesnym podkreślaniu, że jest wierny twórczości p. Rowling, to niestety autor wykracza daleko poza zwykłą inspirację…
PACZE SE 19 grudnia, 2017
Jestem wielkim fanem Harrego i ogólnej twórczości J.K. Rowling. Kiedyś czytałem też ten fanfik w necie i choć nie przypadł mi wówczas zbytnio do gustu to trzeba przyznać, że był pisany z wielkim zapałem i rozmachem. Szkoda, że tak się to potoczyło, bo wiem że książka miała już kilka lat temu wielu wiernych czytelników fanfików o Potterze. Zastanawia mnie tylko jedno- czy faktycznie wydruk (a nie wydanie, bo z tego co widze to książka nie ukazała się chyba pod znakiem żadnego wydawnictwa) jej w jakiejś podrzędnej drukarni w kilkunastu egzemplarzach z pieniędzy zebranych przez osoby, które chciały ja otrzymać, wiec zaplacily za koszty druku i wysyłki, jest faktycznie nielegalne? To nie jest trochę tak jakby po prostu kilka osób zrzucilo się na tusz i wydrukowalo sobie ja w domu? Bo tak chyba wolno, co nie? Pytam bo sam kiedyś chciałem wydrukować sobie pewien duzy, moj ukochany fanfik dostepny w necie za darmo, ale koszty druku jednej ksiazki mnie zabiły prawie i pamiętam, że wówczas zalowalem strasznie, ze nie znam paru osób, które maja podobne „marzenia” i ktore by się ze mną zrzuciły. Nawet chciałem sobie przygotować prowizoryczna (paint i te sprawy) okladke wtedy :p
Tak się teraz zastanawiam właśnie czytając artykuł i komentarze, czy wtedy pare lat temu zlamalbym nieswiadomie prawo czy coś? 😮
Marcin Zwierzchowski 19 grudnia, 2017
„To nie jest trochę tak jakby po prostu kilka osób zrzucilo się na tusz i wydrukowalo sobie ja w domu?”
Nie. Autor tu nie zrzucał się ze znajomymi na tusz, ale w internecie naganiał ludzi do wpłacania kasy na zbiórkę na swoją twórczość, do tego promował siebie, swoją stronę i swój profil na fb nazwiskiem Rowling i jej twórczością.
Karolina Kaczorowska 17 stycznia, 2018
Gówno prawda. Stek bzdur i kłamstw. Koszt dotyczył tylko i wyłącznie druku i wysyłki. Głupi człowiek i głupi ludzie, którzy wierzą twoim kłamstwom. Żałosny mały prostak bez osiągnięć, który pozazdrościł, że komuś coś fajnego wyszło. Sprzedawczyk do tego
Shun 17 stycznia, 2018
Karolina, doceniam to, co robisz w sprawie oszustów na grupach książkowych, ale ten komentarz jest zły na tak wielu poziomach… Autor fanficzka okazał się krętaczem, złamał prawo i powinien ponieść za to konsekwencje.
Karolina Kaczorowska 17 stycznia, 2018
Shun nie zgadzam się w najmniejszym stopniu. Równie dobrze sama mogłam iść do drukarni i wydrukować dla siebie książkę, nie byłoby to złamaniem prawa. Tu zrobił to ktoś za mnie, nie wziął za to złamanego grosza a został potraktowany jak przestępca, złodziej i cholera jeszcze wie kto. Chłopak ma talent i osobiście jestem mu wdzięczna za tą „8” część. Przykro mi tylko, że przez takie osoby jak autor tego badziewia wycofał się. Ale polak polakowi wilkiem, taka prawda. Byle zgnoić i zeszmacić
Karolina Kaczorowska 17 stycznia, 2018
Dodam jeszcze, że strasznie mi przykro, że przez takie gnidy być może nie powstanie kontynuacja a szkoda. Ktoś, kto jest fanem szczerze się cieszył z tego pomysłu, reszta tego nie rozumie i ma gdzieś, ważniejsze by dokopać człowiekowi. A najlepsze jest to, że tylko oni się tym tak przejeli, wydawnictwo i rowling mieli by to głeboko w poważaniu.
karolina kajdas 17 stycznia, 2018
Wierutne kłamstwo. Mówiąc kolokwialnie właśnie było tak, jak pisze „pacze se”. osoby które chciały mieć ją w papierze, zrzuciły się na druk plus koszt wysyłki. Ale przecież ty wiesz lepiej prawda? Kulturalny a taki zakłamany? To nie idzie ze sobą w parze
Piotr Kasprzak 29 grudnia, 2017
No cóż, nie da się zaprzeczyć, że opisywane działania mogą podchodzić pod łamanie prawa. Jednak te fanficki były wg mnie dotąd najlepszymi jakie się ukazały, więc mimo wszystko nie mogę się doczekać ew. 9 tomu, tym razem wyłącznie w dystrybucji elektronicznej i jak najbardziej legalnie, jak to z fanfickiem możliwe. Mam nadzieję, że autor wskutek konsekwencji swojej działalności nie zaprzesta dalszej twórczości.
Karolina Kaczorowska 17 stycznia, 2018
Ale trzeba być dnem intelektualnym i zwykłym ludzkim śmieciem, by się tak wpieprzać. Nie chciałeś mieć tego tomu w formie papierowej, twoja sprawa, trzeba było obejść temat ale po co/. Lepiej robić komuś koło dupy dla własnej chorej satysfakcji. Ale takie mamy społeczeństwo, polaczki nieudacznicy, którym w życiu nic nie wyszło muszą się przypieprzyć kogoś, co stworzył coś fajnego i grosza za to nie wziął. Gratuluję, byłbyś świetnym sprzedawczykiem w czasie wojny. Gardzę takimi śmieciami
Shun 17 stycznia, 2018
Karolina, tu nie chodzi o czyjeś lubienie czy nielubienie HP, ficzków, lodów czekoladowych czy deszczowej aury. Facet złamał prawo.
Karolina Kaczorowska 17 stycznia, 2018
Pytam po raz kolejny. Czym złamał prawo? Nie wziął za to kasy? Więc gdzie tu łamanie prawa???
Kobiecym Okiem 17 marca, 2018
Podziwiam za przygotowanie tak dobrego tekstu. Świetnie opracowany merytorycznie i z przykładami. Zaskoczył mnie zwłaszcza fakt związany z tym, że kontynuować powieści nie można, natomiast można „napisać ją od drugiej strony”. Chciałabym w związku z tym zadać pytanie – jak ta kwestia odnosi się do kontynuacji powieści z cyklu „Pan Samochodzik” Nienackiego oraz czy można napisać powieść opartą na wydarzeniach z HP, ale przedstawiającą świat z perspektywy Voldemorta? Byłoby to legalne?
Marcin Zwierzchowski 19 marca, 2018
W przypadku świata „HP” sprawa jest trudna do oceny, ponieważ tu dochodzą kwestie pozaliterackie, mianowicie fakt, że Warner Bros. z powodu filmów objął wszystko trademarkami. Tak więc ja bym nie ryzykował. Wydaje się, że jedyny bezpieczny grunt w takich wypadkach to parodia, jak „Barry Trotter…”.
W kwestii „Pana Samochodzika”, tutaj kontynuacji pisac nie można bez zgody spadkobierców. Dopiero 75 lat po śmierci twórcy prawa autorskie są uwalniane.