Relacje osób działających w Polskiej Fundacji Fantastyki Naukowej, jak i ludzi oraz organizacji współpracujących z fundacją pełne są rozgoryczenia i zdenerwowania. Wiele osób mówi o odejściu ze struktur fundacji, wiele zaznacza, że dotychczasowe współprace nie będą kontynuowane. W centrum tych problemów stoi jeden z założycieli PFFN.
Założona w 2020 roku Polska Fundacja Fantastyki Naukowej obrała sobie za cel promowanie rodzimej twórczości science fiction oraz budowanie relacji między literaturą fantastyczno-naukową a światem nauki. Objawia się to między innymi w formie konkursu na opowiadanie, nastawionego na debiutantów, którego efektem są publikowane przez Wydawnictwo IX antologie z serii „Ku gwiazdom”. PFFN organizuje również w Krakowie Kongres Futurologiczny. Na początku roku 2024 Fundacja przyczyniła się do reaktywacji działu prozy science fiction w piśmie „Młody Technik”, na łamach którego od tego czasu nie tylko ponownie ukazują się krótkie opowiadania SF, ale także artykuły. Do tego doliczyć trzeba inne, mniejsze i większe inicjatywy, często skupione na wspomnianej więzi SF z nauką, w ramach których uhonorowywani są rodzimi klasycy gatunku.
Niestety, wszystkie te niewątpliwe osiągnięcia przyćmiewa działalność jednego z założycieli Fundacji, a obecnie przewodniczącego Rady Nadzorczej, Łukasza Marka Fiemy. Chodzi zarówno o działania bezpośrednio wpływające na PFFN, jak ich komunikacja z oficjalnych profili, współpraca z różnymi osobami i organizacjami, jak i publikacje z prywatnego profilu Fiemy w mediach społecznościowych (związane z działalnością Fundacji, fandomu czy szerzej: twórczością fantastyczną).
W ostatnim czasie odbyłem szereg rozmów z osobami, które miały kontakt z Fiemą jako reprezentantem PFFN. Chodzi zarówno o osoby, które zajmują się działalnością twórczą, dziennikarską czy redaktorską oraz osoby z fandomu fantastycznego, które przy okazji różnych inicjatyw miały styczność z Fundacją, jak i ludzi działających w samej Fundacji. Z rozmów tych rysuje się zatrważająco spójny obraz człowieka – delikatnie mówiąc – trudnego we współpracy i wywołującego konflikty, które inni muszą potem próbować łagodzić.
Innym wspólnym wątkiem tych rozmów było ogólnie pozytywne nastawienie do PFFN jako organizacji oraz chwalenie różnych osób, na czele z prezeską Magdaleną Świerczek-Gryboś.
W skrócie: osoby, z którymi rozmawiałem, życzą dobrze PFFN i są chętnie wspierać Fundację w jej działalności, nie chcą jednak mieć do czynienia z Fiemą.
Przykładem dr Krzysztof M. Maj, obecny na spotkaniu założycielskim Fundacji. „Wystąpiłem z grona założycieli fundacji, nie decydując się na procedowanie formalne, z uwagi na różnice zdań i poglądów z Fiemą” – mówi mi. Maj był jurorem w drugiej edycji organizowanego przez Fundację konkursu na opowiadanie (jednak musiał scedować ocenę opowiadań na recenzentów, z uwagi na wąskie oko czasowe przewidziane na to zadanie). Dziś należy do wielu osób, które zgodnie mówią, że to przewodniczący Rady Nadzorczej PFFN jest źródłem problemów Fundacji i że jego działania rzutują na organizację.
Jakie to problemy? Wątkiem wspólnym wielu historii jest zaciekła walka o prestiż, zarówno dla Fundacji, jak i samego Fiemy, co przejawiać się ma z jednej strony wybuchami złości i domaganiem się „przywilejów”, z drugiej zaś agresywną komunikacją, która wywyższa te osoby i inicjatywy, które z Fiemą współpracują, a krytykuje/pomija te, które tego nie robią.
Na przykład wedle przekazanych mi informacji Łukasz Marek Fiema, z niezrozumiałych dla organizatorów powodów, domagał się statusu Gościa na Imladrisie-Polconie w 2022 roku i związanej z tym darmowej wejściówki. Sęk w tym, że nikt go jako Gościa nie zapraszał, był po prostu jednym z twórców programu, co uprawniało do pewnej zniżki na bilet. (Status i wejściówkę finalnie przyznano, by uniknąć konfliktu). Podobne spięcie miał zeszłoroczny Copernicon-Polcon, tylko tym razem wybuch Fiemy dotyczył statusu Gościa dla prezeski PFFN, którego Fiema miał się agresywnie domagać. Sama Magdalena Świerczek-Gryboś miała o tym nic nie wiedzieć i ostatecznie łagodzić emocje.
Najbardziej jaskrawy przykład stanowi z kolei relacja PFFN z pismem „Nowa Fantastyka”. Jak dokumentuje sama Fundacja w swoich postach, redaktor naczelny NF Jerzy Rzymowski brał udział w spotkaniach na początku 2020 roku, gdy Fundacja się formowała i szukała wsparcia/porad osób związanych ze środowiskiem fantastycznym. Fiema osobiście pisał do Rzymowskiego, prosząc o rekomendację osoby do Zarządu PFFN, deklarując, że sam poprze tego, kogo Rzymowski wskaże. Jednym z jurorów w pierwszym konkursie na opowiadanie Fundacji był natomiast Michał Cetnarowski, redaktor działu prozy polskiej NF. I nie była to jedyna inicjatywa, do której Fiema próbował go zaangażować.
Tymczasem dziś Łukasz Marek Fiema otwarcie wzywa do zwolnienia redakcji „Nowej Fantastyki”. Od osób działających w PFFN wiem też, że chciał on wybrać się do wydawcy pisma z petycją dotyczącą zwolnienia redaktora naczelnego i redakcji działu polskiego NF, co jednak wyperswadowały mu osoby z Fundacji. Wiem, że w PFFN są ludzie, którzy próbowali tłumaczyć Fiemie, że w interesie organizacji jest współpraca z NF, a nie walka, adresat pozostaje jednak głuchy na te argumenty. Niechęć do NF doszła już do tak kuriozalnych poziomów, że odkąd PFFN rozpoczęła współpracę z „Młodym Technikiem”, trudno o post o MT, w którym nie jest podkreślone, że jest to najbardziej prestiżowe pismo publikujące science fiction w Polsce. Fiema z kolei regularnie pisze o NF jako „niskonakładowym pisemku”. (Zresztą może się to wiązać z faktem, że NF odrzuciło propozycję PFFN, by „wspierać” pismo w prowadzeniu działu prozy polskiej. Jednym z powodów była niezgoda na faworyzowanie SF, ale drugim fakt, że doświadczenie redaktorskie osób pracujących w NF jest o wiele, wiele większe niż Fiemy czy innych osób w PFFN).
Najbardziej kuriozalny przejaw tej niechęci do „Nowej Fantastyki” stanowił natomiast post PFFN na rocznicę śmierci Macieja Parowskiego, w którym słowem nie wspomina się o „Fantastyce” / „Nowej Fantastyce”, czyli piśmie, w którym Maciek przepracował 40 lat i które było jego największą dumą.
Takie podszyte osobistymi niechęciami zakłamywanie historii to zresztą coś objawiającego się regularnie. Osoby obserwujące profil PFFN na Facebooku mogą pamiętać, jak to ze zdjęcia załączonego do wpisu z lutego 2022 roku, wspominającego genezę Fundacji, wycięto obecną wtedy Martę Potocką. Potocka, wedle relacji innych osób, zakończyła współpracę z PFFN właśnie ze względu na Fiemę. Na zdjęcie i do opisu posta została przywrócona po protestach komentujących. Choć jako jedyna w poście figuruje wyłącznie jako imię i nazwisko, bez żadnej adnotacji.
Inną kuriozalną strategią Łukasza Marka Fiemy jest budowanie prestiżu fantastyki naukowej na pogardzie do fantasy. Fiema wielokrotnie wspominał, że fantasy jest mniej wartościowe. Między innymi dlatego deprecjonuje wartość „Nowej Fantastyki” jako pisma – bo publikowane jest tam nie tylko SF, ale również fantasy. Efektem takiego podejścia jest komunikacja z prywatnego profilu Fiemy, gdzie obwinia fantasy o to, że ludzie i media w Polsce nie poważają SF (bo mylą jedno z drugim), z pogardą pisze o zainteresowaniu czytelników i mediów publikacją nowej książki Andrzeja Sapkowskiego (i przy okazji o NF, które określa jako „pisemko zajmujące się fantasy”) czy o fakcie, że o fantasy rozmawia się w Centrum Nauki Kopernika. I znów najbardziej kuriozalny przykład dotyczy Macieja Parowskiego, kiedy to Fiema użył słów Maćka o fantastyce rozrywkowej i poważnej, „rozwijając tę myśl”, że podział ten zazwyczaj pokrywa się z fantasy i SF. Czyli używał autorytetu wybitnego, nieżyjącego redaktora, by budować podziały wbrew intencjom Parowskiego (orędownika różnorodności literackiej, dumnego z „Wiedźmina”!).
Ta pogarda Fiemy względem fantasy miała zresztą przełożenie również na PFFN. Jaskrawym przykładem było ogłoszenie nagród im. Żuławskiego i im. Zajdla na gali w trakcie zeszłorocznego Coperniconu w randze Polconu. Na oficjalnym profilu Fundacji pierwotnie informację o Nagrodzie Zajdla pominięto całkowicie, a z informacji o Nagrodzie Żuławskiego „wycięto” Radka Raka, który został uhonorowany Srebrnym Wyróżnieniem za powieść fantasy „Agla. Aurora”. Ostatecznie wszystko to pojawiło się na profilu PFFN, miało to jednak nie odbyć się bez interwencji osób związanych z Fundacją, które musiały przekonywać Fiemę. Taką wersję wydarzeń potwierdza zresztą fakt, że gdy na profilu PFFN skomentowałem pominięcie Nagrody Zajdla oraz Raka, pisząc, że wypadałoby o nich wspomnieć, komentarz ten polubiła prezeska PFFN.
Animozja względem Nagrody im. Janusza A. Zajdla ma być umotywowana dwoma powodami. Pierwszym jest fakt, że wyróżnienie to honoruje wszystkie rodzaje fantastyki, nie tylko SF. Drugim jest z kolei fakt, że to nagroda fandomowa. Łukasz Marek Fiema natomiast fandomu fantastycznego nie lubi, przy różnych okazjach wypowiada się o nim z pogardą i próbuje odcinać PFFN od związku z fandomem. Znów – wbrew wielu osobom z PFFN, które mają inne zdanie, ale gdy np. podniesiony został temat braku informowania przez Fundację o ogłoszeniu nominacji do Nagrody im. Zajdla, osoba będąca za taką publikacją miała usłyszeć od przewodniczącego Rady Nadzorczej słowa: „Czy jesteś pijany?”. Jakiś czas temu z Zarządu Fundacji odeszła Elżbieta Gepfert, wieloletnia działaczka fandomu i opiekunka Nagrody Zajdla. Powodem były różnice zdań z Łukaszem Markiem Fiemą, właśnie w temacie „Zajdli”.
Łukasz Marek Fiema fandom lubi jednak wykorzystywać. Jak było wspominane, ludzie z fandomem związani brali udział w pracach nad założeniem Fundacji, zresztą do dziś osoby z fandomu są w Zarządzie PFFN. To właśnie w sprawie dołączenia do Zarządu kogoś z fandomu Fiema pisał przed laty do Rzymowskiego, deklarując, że osoba wskazana przez rednacza NF uzyska jego poparcie. Fiema też, jak było wspomniane, domaga się od fandomu oznak prestiżu, statusu Gościa. W 2022 roku chętnie też skorzystał z kontaktów członków fandomu, by PFFN miała obecność na Targach Książki w Krakowie. Co zresztą odbiło się osobom z fandomu czkawką, bo Fiema wywołał burzę w komunikacji z Targami, nie konsultując tego ani z fandomitami, ani z innymi ludźmi z PFFN, którzy na reagującym na ekscesy Fiemy zebraniu kryzysowym mieli być zaskoczeni tym, co wypisywał.
Osoba blisko związana z Polską Fundacją Fantastyki Naukowej powiedziała mi, że Fiema ma do fandomu żal. Fandom jakoby nie docenia jego osiągnięć i statusu, tudzież za mało wspiera jego inicjatywy. Niechęć do Nagrody im. Janusza A. Zajdla ma się brać także z tego, że osoby z nią związane nie promują konkursów na opowiadanie PFFN. Przewodniczący Rady Nadzorczej PFFN ma widzieć w innych wymierzony przeciw sobie spisek, ze złością reagując np. na publikacje pomijające dokonania PFFN w ostatnich latach.
Bo – znów opierając się na rozmowach z osobami działającymi w PFFN – wydaje się, że tu chodzi o ego. Nawet gdy mowa o prestiżu Polskiej Fundacji Fantastyki Naukowej, koniec końców chodzi o Łukasza Marka Fiemę, który był jednym z jej założycieli i z Fundacją się identyfikuje. Zresztą, to z fundacji właśnie pochodzą „osiągnięcia” Fiemy – gdy sam pisze o sobie i przedstawia się jako pisarz, przywołuje publikacje w „Młodym Techniku” i antologiach z serii „Ku gwiazdom” – czyli pozycje, w przypadku których był nie tylko autorem, ale i decydującym o druku. Pompowanie prestiżu MT staje się więc pompowaniem własnego prestiżu – skoro Fiema tam publikował, a w NF nie, to MT musi być tym ważniejszym pismem, by prestiż spływał na Fiemę.
(Takoż fantastyka naukowa jest ważniejsza od fantasy, bo tą pierwszą zajmuje się Fiema. Pytanie tylko, kiedy ta „wartościowa” przemiana się wydarzyła, bo jeszcze w roku 2014 Fiema publikował na portalu Esensja opowiadania „Diabeł” oraz „Zło wcielone”, które zdecydowanie nie są science fiction, trzeba je klasyfikować jako grozę lub dark fantasy).
„Pompowanie” to zresztą słowo klucz, bo Łukasz Marek Fiema lubi wyolbrzymiać dokonania swoje i PFFN do poziomów kuriozalnych. Na przykład po tym jak powieść „Lagrange. Listy z Ziemi” zgarnęła zarówno „Zajdla”, jak i „Żuławia”, Fiema pisał na swoim prywatnym profilu, że Polska Fundacja Fantastyki Naukowej „sprawuje oficjalną opiekę nad tym gatunkiem [science fiction] w naszym kraju”. Tylko co to znaczy? Oficjalną? Czyli nadaną przez kogo? Tego się nie dowiemy, ponieważ wszelkie pytania tego typu były przez Fiemę „nagradzane” skasowaniem komentarza i zablokowaniem osoby, która ośmieliła się je zadać.
To zresztą znów coś, co powraca w rozmowach w zasadzie z każdym, kto miał jakąkolwiek styczność z Fiemą – pola do dyskusji nie ma. Ludzie związani z Fundacją przyznają, że nie są w stanie przemówić mu do rozsądku w praktycznie żadnym temacie, działają tylko bardzo zdecydowane inicjatywy wielu osób (jak w temacie dodania informacji do postu o nagrodach Zajdla i Żuławskiego). Nie brak więc w Fundacji osób, które, z wyboru, z Fiemą po prostu się nie kontaktują.
Takie podejście udzieliło się zresztą najwyraźniej samej Fundacji, co było ewidentne przy okazji ustanawiania przez PFFN Dnia Polskiej Fantastyki Naukowej w dniu urodzin Jerzego Żuławskiego. Na stronie Fundacji możemy przeczytać: „Podjęta w tej sprawie uchwała Zarządu Polskiej Fundacji Fantastyki Naukowej poprzedzona została rozległą konsultacją z przedstawicielami kręgów naukowych, artystycznych, literackich, dziennikarskich, biznesowych oraz fanowskich, połączonych wspólną pasją”. Uwagę zwraca zwłaszcza fragment o „rozległych konsultacjach”, które wedle moich ustaleń niespecjalnie miały miejsce. W wielkim skrócie: wyglądało to tak, że PFFN rozesłała szeroko wiadomość z opisem inicjatywy i zaproszeniem do złożenia podpisu, ignorując wszelkie głosy osób wyrażających inne zdanie. Ja sam również dostałem taką wiadomość, na co odpisałem, że choć inicjatywa godna pochwały, to wydaje się, iż patronem takiego dnia powinien być jednak Stanisław Lem, ewentualnie Janusz A. Zajdel, których wpływ na polską fantastykę, a także rozpoznawalność, są radykalnie większe od Żuławskiego. W podobnym tonie i treści utrzymane były również odpowiedzi od innych osób czy organizacji. Rozmawiałem z kilkoma, nikt nie otrzymał odpowiedzi na swoje wątpliwości, z nikim nie rozmawiano.
Wracając do tytułu tej publikacji: Polska Fundacja Fantastyki Naukowej ma problem. Problem stanowi przewodniczący Rady Nadzorczej Fundacji, Łukasz Marek Fiema, który buduje podziały w środowisku osób związanych z fantastyką, jest toksyczny we współpracy z innymi, a jego wypowiedzi w tematach związanych z fantastyką czy fandomem są pełne pogardy.
Co ważne, inspiracją dla niniejszej publikacji były nie tylko głosy osób, które „otarły” się o PFFN, ale również, a może przede wszystkim osób w niniejszej Fundacji działających. Ludzi, którzy powiedzieli mi, że mają dość, że chcą odejść, rzucić to, że ich to męczy. Bez nich zaś PFFN się rozpadnie.
Chciałbym więc, by niniejsza publikacja była:
Impulsem do działania dla osób działających w Polskiej Fundacji Fantastyki Naukowej – reputacja Fundacji szoruje obecnie po dnie, ludzie dotychczas zaangażowani w działanie organizacji wprost mówią mi, że są na granicy odejścia, a wiele osób, które tak czy inaczej wspierały różne inicjatywy, deklarują, że nie będą już tego robić. Gdy mówiłem tym osobom o temacie niniejszego tekstu, niczym jednym głosem odpowiadali, że temat jest trudny i złożony, ale cieszą się, że został podjęty.
Ostrzeżeniem dla osób działających w środowisku, pisarzy i pisarek, ludzi związanych z fandomem, dziennikarzy i dziennikarek – sugerowałbym zachować ostrożność w kontaktach z PFFN, bo choć możecie trafić na osoby rzetelne, zaangażowane i wspierające, możecie też nie mieć takiego szczęścia.
PS, czyli wątek osobisty
Rzetelność każe mi opisać moje bezpośrednie relacje z Łukaszem Markiem Fiemą. Nie było ich wiele. Zaczęło się jednak od spięcia, bo na początku 2020 roku zwróciłem publicznie uwagę, że PFFN zbiera dane uczestników i uczestniczek konkursu na opowiadanie, nie mając do tego prawa (Fundacja nie była wówczas jeszcze formalnie fundacją). Po mojej publikacji regulamin konkursu zmieniono tak, że za dane odpowiadał wydawca pokonkursowej antologii.
Drugie spięcie nastąpiło, gdy wspomniałem gdzieś, że planuję publikację o PFFN (nie dotyczyła opisywanego tu tematu, ale ogólnej działalności Fundacji, wówczas bardziej skupionej na klasykach gatunku i nauce niż obecnie publikujących twórcach). Fiema napisał wówczas do mnie agresywną wiadomość, najwyraźniej czując się w obowiązku wykonać „uderzenie wyprzedzające”. Wynikła z tego przykra konwersacja. Która jednak skończyła się zgodą. Fiema napisał do mnie, wyrażając skruchę za swoje słowa. Ja również przeprosiłem za niepotrzebne emocje. Fiema pisał do mnie: „Dlatego przepraszam Cię i wyciągam rękę na zgodę. Nie musimy się lubić. Możemy próbować współpracować tam, gdzie nasze drogi się przetną. Możemy się tolerować i nie wchodzić sobie w drogę. Ale nie walczmy ze sobą podsycając bezsensowne konflikty, wyniszczające społeczność”. Uznałem więc, że rozeszliśmy się w zgodzie.
Tym większym zaskoczeniem był dla mnie fakt, że zostałem przez Łukasza Marka Fiemę zablokowany w mediach społecznościowych. Sam Fiema w ostatnim czasie uaktywnił się z kolei na prowadzonym przeze mnie profilu Kulturalny Człowiek, gdzie zachowuje się, cóż, jak internetowy troll – raczej się nie odzywa, tylko dodaje reakcje „ha, ha” do każdego komentarza, w którym ktoś komentuje moją rzetelność czy się ze mną zgadza. Lajkuje z kolei komentarze dla mnie krytyczne. Tajemnicą poliszynela w środowisku fantastycznym są również podejrzenia co do anonimowych kont w mediach społecznościowych, prowadzonych przez Fiemę, za pośrednictwem których pozwala on sobie na brutalną krytykę tych, z którymi się nie zgadza. Znów: kuriozalne.
Źródło grafiki: Kanał YT PFFN: https://www.youtube.com/watch?v=bqv0LU1Z250