Powieść „Magazyn” autorstwa Roba Harta to pełen akcji thriller, z infiltracją nowoczesnego ośrodka, szpiegostwem przemysłowym, terrorystami, zamachami i mnóstwem innych fabularnych fajerwerków. Sercem tej książki jest jednak wizja bardzo niedalekiej i bardzo realnej przyszłości – świat w powieści różni się od naszego tylko tym, że powieściowy Cloud (gigant branży e-commerce) odnosi jeszcze większy sukces niż Amazon. Monopol świata handlu to jednak dopiero początek…
Przed czym dokładnie ostrzega nas Rob Hart?
Marcin Zwierzchowski: Zacznijmy od najbardziej oczywistego pytania: twój powieściowy Cloud vs. Amazon?
Rob Hart: A wiesz, to zabawne, bo mój amerykański wydawca chciał, bym unikał tego tematu. Prawda jest jednak taka, że oczywiście, Cloud ma wiele wspólnego ze sklepem Jeffa Bezosa. Przy czym podczas pracy nad książką zbierałem informacje nie tylko o pracy w Amazonie, ale także amerykańskiej sieci sklepów Walmart oraz firmie Foxconn, która produkuje iPhone’y, smartfony i tym podobne.
Amazon jest więc po prostu objawem większej choroby, gdzie wielkie korporacje mogą dyktować przychylne dla siebie prawa czy ignorować prawa pracowników – generalnie robić co chcą. Wszystko przez to, że tworzą miejsca pracy. Okropnej pracy. Polityków ten szczegół już jednak nie obchodzi, więc dają korporacjom wolą rękę, byle tylko mogli powiedzieć: „Stworzyłem tyle a tyle nowych miejsc pracy, więc głosujcie na mnie w następnych wyborach”.
Tak więc Cloud to z pewnością Amazon, ale trzeba pamiętać, że to tylko mały wycinek większego obrazka.

Cloud to jednak jeszcze większa potęga, niż współcześni gracze e-commerce.
Claud to Amazon na sterydach, do pewnego stopnia. To wizja tego, co się wydarzy, jeżeli Amazon w końcu rozgryzie kwestię używania dronów i będzie w stanie dostarczać produkty jeszcze szybciej i na jeszcze większym terenie.
Drony to faktyczna strategia prawdziwego Amazona, Jeff Bezos mówi o tym od lat.
Zgadza się. Mój Cloud to wizja firmy tego typu, która odnosi taki sukces, że zaczyna po prostu budować obok magazynów domy dla swoich pracowników – by ci nie wychodzili już z pracy do domów. To coś w rodzaju niepohamowanego kapitalizmu.
W Stanach generalnie istnieje takie oczekiwanie, by na przykład odpowiadać na meile w sprawie pracy w weekend, wyrabiać nadgodziny, i jeszcze być z tego zadowolonym, bo z pracy trzeba się cieszyć i dbać o swoje stanowisko. Stąd pomysł na Cloud i „domy w pracy” – bo sądzę, że w rzeczywistości dochodzimy do momentu, gdy pracownikom będzie się wmawiać, że powinni być zadowoleni, że nie muszą już po pracy wracać do domów.
Najważniejszym tematem w „Magazynie” jest właśnie zanik rozgraniczenia między pracą a czasem wolnym. Cloud to nie tylko magazyn, ale de facto autonomiczne miasto, którego pracownicy nie muszą (nie powinni) opuszczać. To więc książka o tym, jak praca staje się twoim życie.
Wiesz, gdy to opisywałem, sądziłem, że być może tego typu podejście do pracy jest zbyt amerykańskie. Dlatego sądziłem, że nikt poza Stanami nie zainteresuje się tą książką. Tymczasem sprzedałem już prawa do przekładów na ponad dwadzieścia języków. Promując „Magazyn” odwiedziłem Londyn, byłem w Niemczech, Holandii, i teraz wiem, że byłem naiwny, bo zrozumiałem, jak powszechne są te postawy, jak wiele społeczeństw je podziela.
W „Magazynie” idziesz jeszcze dalej, bo tu nie tylko chodzi o zanik podziału na pracę i czas wolny, ale też faktyczne zlikwidowanie emerytur – pracownicy Clouda po prostu pracują dalej, do śmierci. To również prognoza-ostrzeżenie?
Rosną nierówności płacowe. Wzrost pensji nie nadąża za wzrostem inflacji. Między innymi przez to ludziom coraz trudniej skończyć z pracą i przejść na emeryturę. Mojemu pokoleniu coraz trudniej jest nawet założyć konto z oszczędnościami emerytalnymi, w ogóle mieć oszczędności. Nie stać nas. Dlatego będziemy musieli pracować do końca. I za 40-50 lat taki stan rzeczy się upowszechni.
Co natomiast uderza w „Magazynie” to fakt, że człowiek stojący za firmą Cloud, Gibson, wydaje się całkiem miłym gościem. I wydaje się mieć dobre intencje.
Cóż, najlepsze czarne charaktery myślą o sobie, że są bohaterami danej historii… Ale też Gibson koniec końców tak jakby reprezentuje ludzi pokroju Steve’a Jobsa czy Jeffa Bezaosa. Chodzi o ludzi myślących: „Zarobiłem najwięcej pieniędzy, więc miałem rację… nieważne, co zrobiłem”.

Taki jest Gibson – jego silne opinie wynikają z osiągniętego sukcesu. On nie jest zły, po prostu jest na tyle potężny, że podejmuje wszystkie decyzje samodzielnie, bez nadzoru.
To wada kapitalizmu. Kapitalizm zaczynał dobrze, jako system, gdzie największy sukces odnosi najlepszy pomysł. Obecnie natomiast „najmądrzejsza” jest osoba, która ma największe pieniądze, a nade wszystko ważny jest zysk.
Jeff Bezos na przykład, jako właściciel sieci sklepów spożywczych Whole Foods, obciął niedawno świadczenia ubezpieczeniowe swoich pracowników o połowę. Przecież ten facet jest wart ze 130 miliardów dolarów – czy naprawdę musi szukać takich oszczędności? Mógłby stracić i miliard, nawet tego nie zauważając.
To niesamowite, że ludzie z takimi majątkami wciąż chcą więcej. To właśnie kierunek, w którym zmierza kapitalizm. I to niebezpieczna ścieżka.
Cloud jest jeszcze większy niż współcześni internetowi giganci, ma własną walutę, a mimo to pobiera od swoich pracowników prowizje za płatności. Ich chciwość nie ma granic.
Sądzę, że właśnie dlatego system ostatecznie się wypali. Wydaje mi się, że ludzie zaczynają zauważać takie zachowania, zaczynają rozumieć, że zaharowują się, by jakiś bogacz mógł stać się jeszcze bogatszy, ich kosztem.
Znów jednak – sam Gibson nie wydaje się być złym człowiekiem. W „Magazynie” to on jest tym, który powstrzymał globalne ocieplenie – miał środki i ich użył, zamiast kluczyć, jak obecne rządy. Istnienie jednostek z taką władzą może więc mieć swoje benefity…
Zdecydowanie. W tym też problem. Sądzę też, że między innymi dlatego ta książka tak rezonuje – to nie jest starcie czarno-białych postaci. W końcu co by nie mówić, Gibson zmienił światową ekonomię, a w książce jest błyskotliwym i interesującym człowiekiem.
To też fascynuje mnie w podobnych postaciach. Weźmy Steve’a Jobsa. Zrewolucjonizował przemysł muzyczny, a także telefoniczny i komputerowy. A przecież wiadomo, że nie był specjalnie miłym człowiekiem. Z tego, co wiemy, był okropny dla swoich współpracowników. A mimo to jest wręcz czczony, ma niemalże boski status…
„Wired” opublikował jakiś czas temu obszerny tekst o Elonie Musku, opisując m.in. prace nad nowym modelem Tesli i to, jak okropny to był czas dla podwładnych Muska.
Ci ludzie są tak inteligentni, że myślą, że mogą robić, co tylko chcą.
W samym Cloud jednak nie pracują „źli” ludzie. Odnosi się wręcz wrażenie, że każdy po prostu stara się być jak najlepszym w pracy, jak najbardziej efektywnym, i dbać o dobro firmy. Co prowadzi jednak do nieludzkich zasad. Łatwo sobie wyobrazić, że większość tych pomysłów zaczyna jako niewinne sugestie usprawnienia pracy czy zwiększania zysków i oszczędności, a nikt nie myśli po prostu o skutkach dla pracowników.
W Stanach panuje przekonanie, że w pracy wszyscy jesteśmy w tej samej drużynie i że powinniśmy starać się jak tylko potrafimy. Nawet jeżeli traktuje się nas jak śmieci, nawet jeżeli przechodzimy piekło, nawet jeżeli zabiera nam się więcej, niż powinno – mimo wszystko powinniśmy starać się być jak najlepszymi pracownikami. Dlatego zaczynamy to racjonalizować, powtarzamy sobie, że wiadomo, jest źle, ale przynajmniej mamy pracę. To słyszy się ciągle: przynajmniej mamy pracę. Nawet jeżeli to marna praca.
Wydaje mi się, że to nie dotyczy wyłącznie Stanów.
Dlatego te korporacje mogą robić, co chcą – bo boimy się utraty pracy, bo bycie bezrobotnym to brak bezpieczeństwa, bo to po prostu mnóstwo problemów. Ludzie natomiast są w stanie znieść wiele dla stałego zatrudnienia.
Pytanie, jak to zmienić. Sam robisz zakupy na Amazonie?
Robię.
Bo niespecjalnie masz wybór, prawda?
Ale wiesz, zabawnym jest, że pytają mnie o to dziennikarze zagraniczni, a amerykańscy nigdy.
Może w Stanach to coś zbyt oczywistego.
Być może.
To coś mówi – że nawet nie trzeba pytać.
Tak. Ostatnią rzeczą, którą kupiłem na Amazonie była książka akademicka, która miałem problem namierzyć w innych sklepach. Ale generalnie staram się wypisać z tego systemu.
Da się?
Problemem jest brak innych opcji, spowodowany rozbuchanym kapitalizmem. Przez to nieważne, gdzie się otrzyma dobrą usługę, wszędzie pracownicy są wykorzystywani, płaci się im gorsze, a cały proces powoduje uwalnianie do atmosfery od cholery węgla.
Wspominałeś, że twój wydawca nie chciał rozmawiać o porównaniach Cloud do Amazona. Twoja książka jest sprzedawana na Amazonie, prawda?
I radzi sobie tam całkiem nieźle.
Ironia. Przebić mógłby to tylko fakt, gdyby dostarczały ją drony.
Amazon w żaden sposób nie blokuje mojej książki, nikt nie robi nam najmniejszych problemów.
Są zbyt duzi, by mogło to na nich wpłynąć.
Zgadza się. Nie przejmują się mną. I tak zarobią swoje. Jeff Bezos nie cierpi na brak snu, bo ja napisałem książkę. Z pewnością miewa się świetnie. Ale to też wciąż dziwne, obserwować, jak „Magazyn” dobrze sobie radzi, jak rezonuje wśród odbiorców, rozchodzi się… wszystko ze świadomością, że Amazon odpowiada za około 80% sprzedaży książek w Stanach.
Na koniec zapytam, co najbardziej cię zaskoczyło, gdy zbierałeś materiały do stworzenia swojej wizji Clouda.
Była jedna rzecz, którą wymyśliłem na potrzeby powieści, ale ostatecznie zarzuciłem ten pomysł. Chodziło o rozszerzenie funkcji zegarków śledzących pracowników magazynów do gier – miała to być taka gra w „produktywność”. Postępy w grze można by więc osiągnąć pracując ciężej. W końcu pomyślałem jednak, że to zbyt głupie, że przesadzam i takie coś nie mogłoby mieć miejsca. Tymczasem niedługo po ukazaniu się książki Amazon wprowadził coś takiego dla swoich pracowników.
Wszystko, co opisujesz, składa się na dość ponurą wizję naszej najbliższej przyszłości. Generalnie jestem optymistą. Wydaje mi się, że ludzie są coraz bardziej świadomi tych mechanizmów. Zaczynają zauważać, co się dzieje wokół nich. To pierwszy krok. Gdy już natomiast połączymy te fakty i zrobimy pierwsze małe kroczki ku zmianom, przyjdzie czas na większe kroki.
Fot. główne: Archiwum autora.