Anna Kańtoch, Jakub Ćwiek, Marta Kisiel, Tomasz Duszyński i Jacek Łukawski porównują rynki kryminału i fantastyki w Polsce. Co przynosi większe zainteresowanie mediów, lepszą sprzedaż, gdzie łatwiej odnieść sukces?
Nie brakuje autorów i autorek, dla których pisanie fantastyki było pewnym, wstępnym etapem kariery, a którzy obecnie częściowo albo całkowicie zerwali z gatunkiem i tworzą tzw. prozę realistyczną: Wit Szostak, Łukasz Orbitowski, Szczepan Twardoch czy Jakub Małecki. Fandom zwykł określać ich mianem „postfantastów”, choć po prawdzie z tym różnie bywa, bo Małecki lubi balansować na granicy gatunków, a Orbitowski pozostaje aktywny w środowisku choćby jako felietonista „Nowej Fantastyki”. Niemniej, mogliśmy już obserwować tę falę „odpływania” z gatunku.
Obecnie ma miejsce coś, co można określić mianem drugiej fali, z tą różnicą, że tym razem prąd unosi fantastów i fantastki ku brzegom krainy kryminałów. Anna Kańtoch niedawno zdobyła Nagrodę Wielkiego Kalibru za powieść „Wiosna zaginionych”, Tomasz Duszyński w tym czasie odbierał Nagrodę Czytelników Wielkiego Kalibru za „Glatz. Kraj pana Boga”, Jakub Ćwiek zdobywa uznanie za kryminały/thrillery „Topiel” i „Drelich”, Marta Kisiel udanie debiutowała komedią kryminalną „Dywan z wkładką”, a wcześniej kojarzony z przygodowym fantasy Jacek Łukawski powieścią „Podszept” kontynuuje serię kryminalną „Krąg Painera”. (I bynajmniej na tych nazwiskach lista „transferów” się nie kończy.)

Skąd decyzje o zmianie literackiego poletka? Dla Marty Kisiel czynnikiem decydującym była… pandemia: Lockdown pokrzyżował mi plany na zupełnie inną książkę – mówi – i wtedy przyszedł mi do głowy pomysł, który z jednej strony bardzo mi się spodobał, a z drugiej dał oddech, którego wtedy bardzo potrzebowałam. W przypadku Anny Kańtoch taki ruch nie zaskoczył chyba nikogo, kto śledził jej pisarską karierę, jako że autorka od samego jej początku (cykl o Domenicu Jordanie) łączyła fantastykę właśnie z kryminałem. Teraz, jak mówi, miała ochotę napisać kryminał bez fantastyki. Impulsem, który sprawił, że wcieliła wreszcie ten plan w życie była rosnąca popularność gatunku.
Tak było również z innymi autorkami i autorkami, którzy wykonali podobny ruch: zdecydował aspekt twórczy i chęć opowiedzenia konkretnej historii, a chłonność rynku kryminałów ewentualnie ułatwiła podjęcie takiej decyzji. Pojawił się pomysł, który nie dawał spokoju – powiedział mi Tomasz Duszyński. Od tego się zaczęło – kontynuował. Nigdy nie pomyślałem, że spróbuję zmienić gatunek, bo w kryminale mogę mieć większa szansę, żeby się przebić. Jacek Łukawski stawia sprawę jasno: W pewnym momencie sztafaż fantastyczny przestałem postrzegać w kategorii wyzwania, a bardziej jako ograniczenie. Podobnie pewnej „wolności” poszukiwał Jakub Ćwiek: W fantastyce w Polsce doszedłem już do szklanego sufitu, zarówno pod względem artystycznym – ukształtowany i sklasyfikowany podgatunkowo autor niespecjalnie ma w środowisku pole do wykonania z sukcesem artystycznej wolty, a środowisko jako takie (nie mylić ogólnie z fanami fantastyki, których jest ogrom) jest dość hermetyczne – jak i finansowym. Stąd pomysł na „zmianę barw”: Kryminał jest obarczony ryzykiem ponownego przebijania się na szczyt, ale też stwarza dużo szersze możliwości. Przy czym nie był to wybór „albo – albo”, ale raczej rozszerzenie repertuaru: Warto tu jednak zaznaczyć, że ja nie odszedłem od fantastyki i nadal w miarę regularnie wydaję rzeczy w tym gatunku – powiedział autor „Drelicha”.

Zresztą, nie tylko Ćwiek, ale również Kańtoch, Kisiel i Duszyński w żaden sposób nie wykluczają tworzenia fantastyki.
Autor „Kłamcy” porównuje również oba rynki pod innym względem: Fantastyka była (nie wiem jak jest teraz) zdecydowanie mocniej otwarta na nowe (bądź importowane z zachodu, ale nowe u nas) pomysły i koncepcje i traktowała je jako atut. Rynek kryminalny, choć również podążający za modami, łapie tylko co jakiś czas checkpoint (takim był kryminał retro, a potem kryminał skandynawski) i się go trzyma. Zdecydowanie jest dużo bardziej przywiązany do klasycznych mechanizmów i rozwiązań fabularnych, a autorzy mniej oryginalni.

Tyle, jeżeli chodzi o aspekt artystyczny. Co jednak z biznesowym? Gdzie łatwiej odnieść sukces? Który rynek gwarantuje wyższe nakłady i zaliczki, większe zainteresowanie mediów, otwiera więcej możliwości do kontynuowania owocnej kariery twórczej? Odpowiedź przepytywanych przeze mnie autorów i autorek jest wyjątkowo jednoznaczna:
Przy kryminałach jest lepiej pod każdym względem – oznajmia Anna Kańtoch. Zaliczki są wyższe, budżety reklamowe większe – uściśla. Wtóruje jej Jacek Łukawski: Kryminał wygrywa w tym starciu. Oraz Marta Kisiel: Pod każdym z tych względów kryminał bije fantastykę na głowę. Mój wydawca śmiał się, że kiedy raz zakosztuję życia poza fantastyką, to już nie będę chciała wrócić. Po sukcesie „Dywanu z wkładką” pomysły kryminalne spotykają się z wyraźnym entuzjazmem i zainteresowaniem. I wydawcy, i czytelników. W podobnym tonie opisuje to Tomasz Duszyński: Coraz częściej dostaję propozycje od rożnych wydawców, żeby wydać u nich kolejne książki. Nie fantastykę, a kryminały właśnie.

Przyczyny takiego stanu rzeczy w prostych słowach opisuje Kisiel: Gatunek ogólnie cieszy się znacznie większym zainteresowaniem ze strony czytelników, co w teorii i praktyce oznacza wyższą sprzedaż. A to z kolei przekłada się bezpośrednio i na wyższy nakład początkowy, i na wyższą zaliczkę, i na wyższy budżet na promocję.
Nic więc dziwnego, że: Jeśli chodzi o sukces, to wydaje mi się, że łatwiej go odnieść w kryminale (Anna Kańtoch). Bardzo pomagają branżowe nagrody, które przekładają się na wymierny wzrost sprzedaży – Duszyński mówi, że po otrzymaniu kilku wyróżnień nakłady jego książek z serii „Glatz” poszybowały w górę i powieści miały po kilka dodruków (a rozmawialiśmy jeszcze przed Nagrodą Czytelników Wielkiego Kalibru!). Nie bez znaczenia jest również większa chęć wydawców do inwestowania w nowe nazwiska: Kańtoch wspominała, że jej kryminały mają większe nakłady na promocje, a Ćwiek szacuje, że budżety marketingowe na tym rynku są mniej więcej dwukrotnie wyższe, niż w przypadku fantastyki.

Wszystko to, mimo iż na rynku kryminałów konkurencja jest wielokrotnie większa – Tomasz Duszyński szacuje, że rocznie w Polsce ukazuje się około 300 rodzimych kryminałów, podczas gdy (wnosząc z listy pomocniczej Nagrody im. Janusza A. Zajdla, po odrzuceniu selfpubów i wydawnictw vanity) powieści fantastycznych w 2020 wydano około 80. Jednocześnie jednak wydaje się, że chłonność rynku kryminałów również o wiele przebija rynek fantastyczny. Przy kryminałach maksimum siły nabywczej przesunięte jest w wyższe partie wiekowe – tłumaczy Łukawski – a więc na czytelników którzy o wiele częściej są skłonni płacić za lektury, a ich gusta w zakresie gatunku wydają się bardziej elastyczne. Przede wszystkim jednak krzywa wiekowa jest bardziej rozciągnięta niż w fantastyce i przebiega o wiele łagodniej, co przekłada się na większą sprzedaż, a więc zysk i nakłady jakie wydawca jest gotów ponieść.
Nie bez znaczenia jest natomiast zainteresowanie mediów. Można rzec – jest kluczowe. Wypowiedzi moich rozmówczyń i rozmówców są niezwykle zbliżone: Kryminał przez część dziennikarzy jest traktowany jako mainstream, a fantastyka nie (Kańtoch); Recenzentów chętnie sięgających po kryminały jest po prostu więcej (Duszyński); Niestety, jeśli chodzi o zainteresowanie mediów, brzydkie słowo na F automatycznie zamyka wiele drzwi. Nie wszystkie, oczywiście, ale naprawdę wiele, zwłaszcza tych większych. Kryminał z kolei wiele drzwi równie automatycznie otwiera, i to niemalże na oścież (Kisiel); Dla „zwykłych” mediów fantastyka pozostaje co najwyżej ciekawostką i jeśli zdecydują się na promowanie książki z tego gatunku, to z pełną świadomością, że ledwie niewielki procent ich odbiorców będzie tym zainteresowany (Łukawski); Blogosfera mocno się dzieli na tych czytających fantastykę i tych nie. Kryminały zasadniczo czytają wszyscy bądź prawie wszyscy. Różnica pojawia się na poziomie mediów profesjonalnych, które kompletnie nie są zainteresowane fantastyką i wejście w rzeczy niefantastyczne traktują de facto jak debiut (Ćwiek).
W efekcie, cytując Jakuba Ćwieka: Osiągnięcie medialnego szumu kryminałem jest dużo łatwiejsze, nawet mimo tłoku na rynku.

Kryminał to więc, wedle relacji samych bezpośrednio zainteresowanych, łatwiejsza ścieżka kariery pisarskiej, niż fantastyka. Teraz jestem w stanie utrzymać się tylko z pisania – powiedziała mi Anna Kańtoch, autorka na rynku fantastyki aktywna od roku 2004 (powieść „Miasto w zieleni i błękicie”), która pierwszą Nagrodę im. Janusza A. Zajdla zdobyła w roku 2010, i która do dziś zgromadziła aż 5 takich statuetek, plus kilka innych, jak choćby Nagrodę Literacką im. Jerzego Żuławskiego. Jak to zaś rzeczowo ujmuje Marta Kisiel: Fajnie jest pisać, ale też fajnie jest sprzedawać to, co się napisało.
Wnioski są więc wyjątkowo jednoznaczne, i dla fantastyki druzgocące. Nastrój miłośników i miłośniczek fantasy, science fiction i horroru może poprawić to, o czym już wspominałem, a więc fakt, że zdecydowana większość moich rozmówców i rozmówczyń, mimo sukcesów na polu kryminałów, z fantastyką nie zrywa.
Pocieszać mogą również słowa Kisiel: Obserwuję teraz, jak po lekturze kryminału nowi czytelnicy sięgają po moje wcześniejsze, stricte fantastyczne książki i odkrywają, że fantastyka to nie tylko elfy, krasnoludy i obowiązkowa scena karczemna. Więc, paradoksalnie, pisząc kryminały, wciągam też ludzi w ten swój fantastyczny świat. I jest to mój taki mały triumf.
Jest nadzieja.
Photo by Mahendra Kumar on Unsplash.