W „To” mamy zatem spojrzenie na Amerykę lat 50. widzianą z perspektywy chłopca, który jest wyrzucony poza społeczny margines. Bo wszystko przecież wówczas miało być idealne. Od przyciętych trawników, po rodzinę. King nie miał ani normalnej rodziny, ani domu na przedmieściach, dlatego jego Ameryka to kraj pęknięty, w którym dobrobyt zasłania Amerykanom prawdziwe i okrutne oblicze kraju wolności. Dlatego też zło w „To” poluje na dzieci. One widzą rozdwojenie rzeczywistości, które dorośli ignorują. Próbują z nim walczyć, choć walka dziecka z rzeczywistością skazana jest na porażkę.
Tworząc swoją Amerykę dzieciństwa, King ułożył ją z obrazków, jakie odcisnęły na nim piętno największe. Mamy więc narodziny rock’n’rolla, ale i rasizm, i wojnę klas. Mamy eksplozję filmowego horroru i kin dla zmotoryzowanych, ale i niesprawiedliwość społeczną. Lęk przed Związkiem Radzieckim, ale i dumę z potęgi Ameryki. Wszystko to układa się w amerykański mit – opis kraju, który nigdy nie istniał, choć złożony jest z elementów prawdziwych.