Kevin Wilson to autor obdarzony niezwykłym darem snucia historii. Wydaje się, że potrafić powinien to każdy pisarz i każda pisarka – opowiadać. Niektórzy mają jednak talent to wciągania nas w swoje historie bez reszty, do sprawiania, że ich bohaterów i bohaterki postrzegamy nie jako postacie na papierze, ale osoby tak prawdziwe, że potrafią nas dotknąć. Taką magię na w sobie „Nic tu po was”.
„Nic tu po was” to jedna z tych książek, gdzie narracja pierwszoosobowa prowadzona jest tak wspaniale, że po prostu zakochujemy się w bohaterce. Lillian jest wspaniała. Wraz z nią przeżywamy niezwykłą przygodą, jaką będzie… opieka nad dwojgiem dzieci jej przyjaciółki z dzieciństwa. Gdzie tu niezwykłość? Cóż, kochane dzieciaczki mają tendencję do spontanicznego stawania w płomieniach. Lillian będzie więc musiała znaleźć wspólny język z dziećmi, które, ze względu na ich „przypadłość”, ale również wycofanie rodziców (ojciec jest popularnym politykiem), był spychane na margines i izolowane.

Kevin Wilson napisał piękną opowieść o przyjaźni. O wzajemnym wsparciu, bo nie tylko dzieci potrzebują Lillian, ale również Lillian, nie do końca pewna, jak ma wyglądać jej życie, postrzegająca siebie jako porażkę, potrzebuje ich. W pewnym sensie, jest to historia o dojrzewaniu, ale nie młodzieńczym, bo Lillian to dorosła kobieta – w „Nic tu po was” obserwujemy, jak dochodzi ona do bycia prawdziwą sobą, jak spod warstwy rozczarowania tym, jak potoczyło się jej życie wyłania się osoba świadoma swoich możliwości i aktywnie pragnąca zmiany.
Wszystko to podlane jest gęstym sosem wątku rodziców bliźniąt, którzy na swój oślizgły sposób meandrują w świecie elit. To również opowieść o życiu na pokaz, o pozorach szczęścia i o prawdziwej rodzinie, która może być bardziej „pozorna”, niż ktoś obcy, kogo się właśnie poznało, a komu na nas zależy. Im bliżej końca, tym bardziej Wilson skłania się ku wątkom „politycznym”, przede wszystkim dlatego, że to one, a dokładnie ich wpływ na rodzinę bliźnią, generują najwięcej napięcia. W efekcie otrzymujemy elektryzująco przewrotny finał.
Magnetyczna lektura.
Przekł. Jan Kraśko