Komiks „Blade Runner 2019” robi wiele, by nie być kopią ani filmu Ridleya Scotta, ani Denisa Villeneuve’a. Ash jest bardzo różna od Deckarda czy K, a świat przyszłości, który z nią oglądamy, choć ten sam co w oryginałach, pokazuje tu inne oblicze.
Ten sam świat, inna historia. Akcja komiksu „Blade Runner 2019” rozgrywa się – początkowo – w tym samym roku, co słynny film „Łowca androidów” w reżyserii Ridleya Scotta, z Harrisonem Fordem w roli tytułowego blade runnera, Ricka Deckarda.
Ten sam zawód, zupełnie inna łowczyni – Aahna ‘Ash’ Ashina jest wyjątkowo zdeterminowana i bezwzględna. Dorabia sobie sprzedając organy złapanych replikantów na czarnym rynku. Jej historia zaczyna się jak klasyczny kryminał, od sprawy zaginionego dziecka, ale ewoluuje daleko poza to, co wcześniej pokazano nam w filmach. Dość powiedzieć, że tym razem wreszcie odwiedzamy kolonie, na których pracują replikanci, ale także widzimy raje, do których uciekają najbogatsi.

„Blade Runner 2019” ma w sobie wiele z klimatu oryginału, bo to to samo deszczowe Los Angeles przyszłości, jego mroczne uliczki i gigantyczne hologramy reklamowe. Opowieść Ash od pierwszych stron jednak daje nam jasno do zrozumienia, że to nieco inna, bardziej brutalna wersja tego uniwersum, że inaczej niż Deckard i K, ta łowczyni operuje w prawdziwym półświatku, gdzie nikt nie gra czysto. Ten „Blade Runner” wprawdzie zaczyna się od śledztwa, ale ostatecznie to historia o wiele bardziej efektowna i dynamiczna, niż te znane nam z filmów. Ash to już nie ponura pani detektyw z kryminału noir, ale bohaterka wybuchowego kina akcji.
Scenarzyści Michael Green (pracował przy „Blade Runnerze 2049” Villeneuve’a) i Mike Johnson znaleźli dla tej opowieści nieco inną tożsamość, zwłaszcza w tomie drugim, „Poza światem”, oferując nam coś w tym uniwersum prawdziwie świeżego. Wprawdzie ich scenariusz odbiega od ducha Dicka, mniej bowiem skupia się na kwestiach duszy w maszynie, więcej na akcji, spiskach i pościgach, ostatecznie jednak finał jasno wskazuje, że „Blade Runner 2019” opowiada przede wszystkim o odkupieniu, pokucie i przebaczeniu.

Rysunki Andresa Guinaldo, z kolorami Marco Lesko to – podobnie jak filmy – robią wrażenie jako wizje przyszłości (zwłaszcza tom „Poza światem”!), ale jednocześnie jest w nich coś, co każe nam do futuryzmu dodać słowo „retro”. Na pewno nie bez znaczenia będą inspiracje i współpraca twórców komiksu z Sydem Meadem, którego prace uczyniły film Ridleya Scotta wizualnie tak niezwykłą wizją przyszłości.
„Blade Runner 2019” nie ma ciężaru opowieści, która wstrząśnie SF. Raczej też nie zasieje w naszych głowach takich ziaren, jak oryginał Dicka czy film Scotta. To w dużej mierze po prostu efektowna akcja. Ale jak efektowna. I jak klimatycznie opowiedziana jest ta opowieść. A jaką bohaterką jest Ash!
Warto. Nie tylko, jeżeli jest się fanem czy fanką oryginałów (książkowego lub filmowych).
Egmont. Przekł. Maria Jaszczurowska. 344 str.