Wydawać by się mogło, że jednym z nadrzędnych celów Joe’a Hilla jako pisarza będzie odcięcie się od powiązań ze sławnym ojcem, Stephenem Kingiem. Od tego właśnie zaczął, bo przecież ukrył się pod tak jakby pseudoninem (naprawdę nazywa się Joseph Hillstorm King), pamiętam też, że w przypadku promowania jego debiutanckiej powieści, Pudełka w kształcie serca, polski wydawca otrzymał od agenta nakaz, by w kampanii reklamowej nie epatować powiązaniami z Kingiem seniorem (chyba nawet w ogóle nie wolno im było o tym wspominać).
Najwidoczniej jednak autor zerwał z tym podejściem, bo o swojej nowej powieści, Strażaku, mówił już: To moja wersja «Bastionu» – nasączona benzyną i podpalona. Sam więc stawia siebie obok ojca i narzuca porównania.
Porównajmy więc.