Wysokobudżetowe produkcje filmowe to efekty kompromisów między twórcami, studiem i całą rzeszą innych ludzi, dla których film to inwestycja. Nowy Spider-Man wydaje się niezwykłym przypadkiem, gdy artystom po prostu pozwolono opowiedzieć historię. Efekt jest oszałamiająco piękny.
Kontynuację filmu animowanego „Spider-Man: Uniwersum” jak mało którą produkcję należy rozpatrywać na dwóch poziomach: wizualnym i fabularnym. Można również dorzucić poziom „geek”, odwołujący się do tego wszystkiego, co zespół reżyserów (Joaquim Dos Santos, Kemp Powers i Justin K. Thompson) oraz scenarzystów (Phil Lord, Christopher Miller i Dave Callaham) upchał na ekranie, a co ma sprawić, że szybciej zabiją serca fanów i fanek Marvela i ogólnie wszystkiego, co superbohaterskie.
Na poziomie wizualnym pierwszy obraz z tej serii był pewną rewolucją, w tym znaczeniu, że zmienił to, jak wyobrażano sobie wysokobudżetową animację. „Spider-Man: Poprzez multiwersum” to natomiast nie walka ze status quo czy próba wyrobienia sobie pozycji, ale tour de force twórców świadomych swoich „mocy” i wznoszących się na kolejne poziomy. Ten Spider-Man jest po prostu piękny – i to na wiele sposobów.