Na pięknej okładce (Tomasz Majewski – Works) książki „Pełnik” Anny Lewickiej widnieje napis: „powieść grozy”. Sęk w tym, że ja bym tej historii tak nie określił.
Grozy w „Pełniku” jest zaskakująco mało, na palcach jednej ręki policzyć można sceny, których celem było budowanie suspensu czy napięcia. Z kolei nawet te, które faktycznie dostajemy, zazwyczaj są szybko „rozładowywane” w coś innego. Często w napięcie seksualne, bo historia ta kręci się w pewnym sensie wokół niezwykłego trójkąta miłosnego.
Moim największym problemem z „Pełnikiem” jest natomiast co innego. Problem mam z tym, że powieść ta składa się niemalże wyłącznie z elementów, które doskonale rozpoznaję, czyli ze schematów. Tu po prostu wszystko brzmi aż nazbyt znajomo! Po śmierci krewnej bohaterka dostaje w spadku dom w rodzinnej miejscowości, z której wyjechała przed laty, zostawiając za sobą złe doświadczenia. Po powrocie natyka się na niechęć „lokalsów”, dla których nie jest już (a może nigdy nie była) jedną z nich. Do akcji wkracza lokalny biznesmen/polityk/człowiek władzy i wpływów, który oferuje bohaterce wykup domu, a gdy ta odmawia, uruchamia przeciw niej szykany i generalnie rzuca jej pod stopy kłody i żyletki. Bohaterka trafia mimo to na jedną przyjazną (i przystojną) duszę, odnajduje odrobinę szczęścia, które burzy jednak obecność magnetyczno-mrocznego „tego trzeciego”. A, a dom jest chyba nawiedzony, a już na pewno nie powinno się wchodzić do piwnicy.

Śledząc naszą bohaterkę i jej losy, czekamy na pewną woltę, na moment, w którym autorka zabawi się kosztem nas i naszych oczekiwań. Ale to nie następuje. Następuje natomiast finał, który wyraźnie skręca w stronę horroru, ale znów – niczego, czego wcześniej byśmy nie widzieli lub o czym byśmy nie czytali.
Annie Lewickiej z pewnością nie zabrakło umiejętności, bo opisane wyżej wątki prowadzi sprawnie. (Aczkolwiek pokazanie szczęścia zakochanych poprzez przekomarzanki i następnie gonitwę z gilgotkami czy czymś podobnym to taka klisza, że aż zgrzyta się zębami.) „Pełnik” ma ten problem, że to wyprawa ścieżką dobrze wydeptaną i oznaczoną, po bokach której wprawdzie miga nam kilka ciekawych rzeczy, a z której nigdy nie zbaczamy, by im się przyjrzeć. Szkoda, bo zwłaszcza w „powieści grozy” trzymanie się bezpiecznej i dobrze oświetlonej ścieżki nie jest oczekiwanym przez nas zachowaniem.
Wydawnictwo Jaguar. 360 str.