if ( function_exists( 'wp_body_open' ) ) { wp_body_open(); } ?>
Marcin Zwierzchowski

Kulturalny Człowiek

xnxxvlxx xnxxxarab www.xnxxbro.com www.xnxxpapa.com

„Furiosa” – recenzja

George Miller powraca do świata „Mad Maxa”, by opowiedzieć historię Furiosy, znanej z „Na drodze gniewu”. Tym razem w tę postać wciela się Anya Taylor-Joy, a partneruje jej brawurowy Chris Hemsworth.

„Furiosa” najbardziej imponuje mi tym, że nie jest jak „Fury Road”. Nie chodzi o to, że to film o czymś innym, ale że to film radykalnie inny – inaczej opowiedziany, z inną energią, innym montażem, inną muzyką, innym podejściem do dialogów, bohaterów, konstrukcji narracji. Jeżeli „Fury Road” jest z jednej strony spektrum, jako historia będąca ruchem, akcją, adrenaliną, opowiadana w sposób minimalistyczny, prezentująca pewien wyrywek większej fabuły, to „Furiosa” jest na drugim biegunie – rozbudowana, nieśpieszna, eksplorująca świat i bohaterów, nie tak efekciarska (choć efektowna), nie tak frenetyczna.

„Furiosa” to podzielona na rozdziały opowieść o tytułowej bohaterce, o tym jak utraciła Raj i jak żyła w cieniu zemsty. Cieniu rzucanym przez Dementusa. To wyprawa głębiej i dalej w świat zbudowany w „Fury Road”, eksploracja różnych lokacji, zajrzenie głębiej do Cytadeli i tak dalej. To historia, która choć pełna akcji, sprawia wrażenie, że się nie śpieszy. (W „Fury Road” wszystko gnało nas do przodu, od muzyki z wysokim tempem, po montaż, gdzie Miller wycinał co drugą klatkę, by obraz wydawał się nienaturalnie przyśpieszony.) To wiele wątków, szeroka rozpiętość czasowa, większa skala wydarzeń.

„Mad Max: Fury Road” było niczym kilkunastosekundowa migawka z apokalipsy, gdzie George Miller porwał nas, przypiął do maski pędzącego samochodu, ogłuszył rykiem silników i wybuchów i kazał chłonąć doświadczenie. „Furiosa: A Mad Max Saga” po prostu opowiada nam historię.

Czy to lepiej, czy gorzej? Inaczej. „Fury Road” wydaje się czymś unikalnym, szalonym i pięknym. I niepowtarzalnym. Miller więc ewidentnie nie chciał licytować się z samym sobą; wiele tu wyborów, które można określać jako anty-Fury Road, albo jako grę z decyzjami, które sam reżyser podejmował przed laty – wtedy robił tak, więc teraz zrobi siak. Czasami to coś symbolicznego, jak fakt, że w „Fory Road” to Max był ponurym mrukiem, a w „Furiosie” to ona jest milczącym aniołem zemsty.

Jednocześnie, jest to bardzo dobrze i dojrzale opowiedziana historia. Znowu, pod pozorem prostoty i rozbuchanej efekciarskości skrywająca głębię pełną melancholii, skomplikowane postacie, konflikt w ocenie ludzi przemierzających Jałowiznę. Najlepszym przykładem tego jest wspomniany Dementus, w którego brawurowo wciela się Chris Hemsworth, dający tu popis humoru, szaleństwa, ale i bólu. Wspaniała jest też postać Furiosy, na przykładzie której Miller ponownie udowadnia, że mniej znaczy więcej – Furiosa przez większość filmu milczy, co karze Anyi Taylor-Joy grać spojrzeniem (i jaka w tym spojrzeniu jest intensywność), i w efekcie, gdy bohaterka w końcu przemawia, ma to niezwykłą siłę.

„Fury Road” kocham miłością wyznawcy. „Furiosa” nie wzbudza we mnie aż takich uczuć. Ale to absolutnie wspaniałe rozwinięcie tej opowieści, wymarzona kontynuacja (fabularnie to prequel), bo eksplorująca nie tylko świat, ale też inne formy narracyjne w nim. Już cieszę się na podwójne seanse, gdzie najpierw nieśpiesznym krokiem „Furiosy” będę przemierzał Jałowiznę i chłonął tę makabryczno-groteskową wizję przyszłości, by następnie depnąć na gaz z „Fury Road” i gnać na złamanie karku.

Next Post

Previous Post

© 2025 Marcin Zwierzchowski

Theme by Anders Norén

Zoofilia - BestialityPorn - DogFuckПриглашаем на Порноболт за русским порноalbaneza - xnnx - rwdtube