Orson Welles. Niewiele jest nazwisk w historii kinematografii wywołujących równie silne emocje wśród widzów, krytyków i artystów. Legenda wielkiego (dosłownie i w przenośni) innowatora kina sytuuje go w jednym szeregu z takimi znakomitościami jak Marlon Brando czy Stanley Kubrick. I podobnie jak oni, nie daje on o sobie zapomnieć. Kilka tygodni temu świat obiegła wiadomość, że Netflix, coraz śmielej poczynający sobie na rynku kina festiwalowego, postanowił wyłożyć pieniądze i objąć pieczę nad procesem rewitalizacji i przedstawienia szerokiej publiczności ostatniego, niedokończonego projektu Wellesa The Other Side of the Wind. Film, wokół którego narosła już prawie mityczna aura, powstawał w latach 1970-1976 tylko po to, by w wyniku sporów własnościowych wylądować na czterdzieści lat w producenckich sejfach. I chociaż historia walki o „uwolnienie” tego obrazu jest fascynująca sama w sobie, to jeszcze większe zdumienie może budzić życie jego autora, które obfitowało w nieukończone lub porzucone przedsięwzięcia przeplatane prawdziwymi arcydziełami kina.
19 czerwca, 2017