Podróże w czasie to wciąż wdzięczny temat dla SF, choć zmienia się podejście samych autorów, którzy generalnie z przymrużeniem oka traktują warstwę naukową, zamiast tego skupiając się na obyczajowej stronie historii, na tym, jak taki wynalazek, gdyby istniał mógłby zmienić nie tylko oblicze ludzkości, ale również życie pojedynczego człowieka. Przed laty wspaniale temat ten rozwinął Charles Yu w „Jak przeżyć w fantastycznonaukowym wszechświecie”. W tym roku coś podobnego w zamyśle, choć zgoła innego w wykonaniu zaprezentował Elan Mastai.
W „Innym dziś” nasza rzeczywistość nie jest tą podstawową. W roku 2016 prawdziwy świat jest utopią, rodem z kreskówki „Jetsonowie” czy powieści SF z lat 50., gdzie ludzkość żyje w dostatku i zdrowiu, a po niebie latają samochody. Wszystko zawdzięczamy powstaniu 11 lipca 1965 roku Silnika Goettreidera, wykorzystującego rotację Ziemi do wytwarzania nielimitowanych ilości taniej energii.
Co jednak, gdyby jakiś niezbyt profesjonalny podróżnik w czasie postanowił podejrzeć historyczny eksperyment Lionela Goettreidera, w efekcie doprowadzając do katastrofy, przez co historia ulega zmianie? Z takiego błędu powstalibyśmy my, nasz niedoskonały świat.
„Inne dziś” zaczynają się jako opowieść Johna Barrrena (w utopijnej rzeczywistości – Toma), który trafia do „naszego” roku 2016, czyli w jego oczach świata popsutego. Jest to dla Elana Mastaia okazja do komentowania aktualnego oblicza ludzkości, poprzez odnoszenie się do ideału, który moglibyśmy osiągnąć, gdyby nie nasze niesnaski i małostkowość. To wątek oczywisty, takie zderzenie utopii z rzeczywistością i ocenianie tej drugiej przez pryzmat marzeń, w tej powieści, ze względu na perspektywę Johna, cały komentarz nabiera bardziej osobistego znaczenia, a koniec końców Mastai tak przedstawia temat, że wybór między światami i rozstrzygnięcie, który jest lepszy, wcale nie jest takie łatwe.
Powieść „Inne dziś” dosyć szybko robi jednak gwałtowny zwrot i porzuca tropy fantastyki naukowej, by opowiadać o stracie i więziach rodzinnych. Mastai postawił swojego bohatera przed niezwykłym wyborem – bo może i jego świat jest lepszy od naszego, ale to w naszym roku 2016 jego matka nie zginęła w wypadku, przez co jego ojciec nie jest wycofany i chłodny, John ma nawet siostrę, a ostatecznie odnajduje miłość. Ważniejsze jest osobiste szczęście, czy cały świat? Świat, który nie jest świadom tego, że jest błędem, że mógłby być inny, nie będzie więc cierpiał, jeśli nasz bohater go nie zmieni – oto dylemat Johna.
Dzięki narracji pierwszoosobowej „Inne dziś” maskują się jako wspomnienia, co pozwala na pogłębienie zwłaszcza wątków obyczajowych, ale też czyni powieść całkiem zabawną – John/Tom ma ciekawe poczucie humoru. SF miesza tu się z romansem, w równych proporcjach, a końcowy efekt ma w sobie coś z lekkości i przystępności „Marsjanina” Andy’ego Weira, mimo iż Mastai – zwłaszcza w końcówce – idzie bardziej w stronę fantastyki naukowej i żongluje alternatywnymi rzeczywistościami.