Najbardziej wpływową gwiazdą kina może być niepozorny znaczek graficzny, który w 1928 roku pojawił się na łamach „New York Daily News” pod recenzją niemego filmu „The Port of the Missing Girls”. Irene Thirer, autorka tekstu, prawdopodobnie jako pierwsza posłużyła się gwiazdką w funkcji oceny. A pionierzy wyznaczają skalę – Thirer podzieliła ją na cztery i uwzględniła poziom zero (brak gwiazdek oznaczał film zły, jedna – przeciętny, dwa – dobry, trzy – doskonały). Gwiazdka przyznana dramatowi Irvinga Cummingsa była więc odpowiednikiem dawnej szkolnej trójki. Na pionierstwo Thirer brak twardych danych, ale wiemy przynajmniej, że gwiazdkowanie nie jest zabójczym tchnieniem współczesności. W latach 50. kultywowali je na łamach słynnego „Cahiers du cinéma” francuscy krytycy, którzy potem pod szyldem Nowej Fali rewolucjonizowali kino z pozycji reżyserskich. Praktykował je też brytyjski „Sight and Sound”. Aż w końcu – nie bez oporu ze strony dziennikarzy i nie bez wyjątków – gwiazdki stały się prasowym standardem. Z polskiej perspektywy konflikt między gwiazdkowaniem a niegwiazdkowaniem jeszcze do niedawna mógł wydawać się definiującym myślenie o sztuce, a może i o świecie.
15 kwietnia, 2017