Jak na serial z marvelowskiego uniwersum superbohaterskiego, najnowsza produkcja Netfliksa jest wyjątkowo mało komiksowa. Raz, że z głównego bohatera, Danny’ego Randa, nie uczyniono kolejnego herosa, walczącego z zalewającymi uliczki Nowego Jorku oprychami. Dwa: mnóstwo miejsca poświęcono innym bohaterom, rodzeństwu Joy i Wardowi Meachumom, zarządzającym wartą miliardy firmą, którzy swoje walki toczyli nie na pięści, ale z pomocą prawników.
Pierwszy pojedynek w serialu toczą natomiast z samym Iron Fistem, czyli Dannym, przyjacielem z dzieciństwa, który po piętnastu latach nieobecności wrócił do Stanów, by odzyskać dawne życie. Dla Meachumów oznacza to tyle, że oto nagle w Nowym Jorku pojawił się, uznany wcześniej za martwego, główny udziałowiec zarządzanej przez nich firmy Rand Enterprisess. Jak nie trudno się domyślić, niekoniecznie z miejsca wierzą jakiemuś obdartusowi, że jest cudownie powstałym z martwych dziedzicem miliardowej fortuny.
I ta nie-komiksowość ich wątku jest bardzo wyraźna. Podczas rozmowy w jednym z nowojorskich hoteli, tuż przed premierą serialu, zapytałem ich, czy czują, że grają w serialu superbohaterskim, czy bardziej w prawniczym.